poniedziałek, 23 listopada 2015

028. Nie wierzę

    Siedziałam w pokoju i patrzyłam pustym wzrokiem na kartkę leżącą przede mną. Niestety byłam aktualnie sama w domu, gdyż Lily oraz Ross pojechali do kina. Chciałabym po nich zadzwonić, ale rozumiem to, że mają również własne życie.
    Podskoczyłam przestraszona na dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się z łóżka i powoli zeszłam na dół. Ktoś wybrał nie odpowiedni moment na wizytę. Podeszłam do drewnianych drzwi, które otworzyłam. Horan był chyba ostatnią osobą, której się tutaj spodziewałam.
- Mogę wejść?
- Jeśli musisz. - Blondyn wyminął mnie i bez zdejmowania butów udał się do salonu.
    Zatrzasnęłam drzwi, które od razu zamknęłam na klucz. Dopiero, gdy wiedziałam, że nikt nie wejdzie udałam się do Nialla.
- Coś się stało? - Nie wiedziałam, o co mu chodzi. - Dziwnie się zachowujesz.
- Nic ważnego. Chciałeś coś konkretnego ode mnie?
- Perrie poprosiła mnie, żebym sprawdził czy wszystko u ciebie dobrze, bo ostatnio dziwnie się zachowywałaś.
- Musiało jej się wydawać. Wszystko u mnie w jak najlepszym porządku.
- Ale... - Jego wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi.
    Podeszłam do drewnianej powłoki, za którą znajdowała się paczka oraz liścik. Podniosłam kartkę papieru i zaczęłam czytać.

    "Mam nadzieję, że niedługo się ponownie zobaczymy i ubierzesz to, co kupiłem specjalnie dla ciebie. Powinno pasować B x"

    Od razu wiedziałam, od kogo to wszystko było. Muszę jak najszybciej to wyrzucić, ale nie tutaj. Postawiłam paczkę na szafce, kartkę schowałam do tylnej kieszeni, a sama wróciłam do salonu, gdzie został Horan.
- Kto to był?
- Pomyłka. Nie żebym cię wyrzucała, ale muszę jechać coś załatwić.
- Jasne. - Blondyn wyszedł z salonu, a następnie z domu i tyle go widziałam.
    Wiedziałam już, co muszę zrobić. Jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji, dlatego nie mogę bardziej mieszać w to wszystko Lily oraz Rossa. Wiem, że będą na mnie źli, ale chcę ich tylko chronić. Weszłam po schodach na piętro. W sypialni zmieniłam ubrania na czarne rurki oraz tego samego koloru bluzę z kapturem.  Podniosłam z szafki telefon, a później napisałam dwie wiadomości.

"To dzisiaj Braga, widzimy się na miejscu"

"Masz trzy godziny na pojawienie się tam. Możesz zabrać tylko jedną osobę. "


    Wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Wsiadłam do samochodu i bez oglądania się za siebie, ruszyłam w stronę opuszczonych magazynów na obrzeżu miasta. Całe szczęście grupa Bragi załatwiła sobie wyłączność do tego miejsca, dlatego mam pewność, że nikt nam nie przeszkodzi.
Po dotarciu na miejsce oddałam samochód w ręce jednego z ludzi Arthura. Wiedziałam, że mogę im ufać. Przywitałam się z mężczyzną, któremu wiele zawdzięczam.
    Po godzinie czekania, usłyszałam podjeżdżający samochód. Wiedziałam, kto to.
- Dawno się nie widzieliśmy, Vic.
- Ja jakoś nie cieszę się z tego spotkania Black. - Chciałam powiedzieć coś więcej, ale w pomieszczeniu pojawił się ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. - Nie wierzę, że jesteś z nim,...

*Lily*

    Gdy wróciłam do domu z Rossem, było w nim zbyt cicho. Na półce w korytarzu zauważyłam paczkę, która nie miała podanego adresata. Miałam złe przeczucia do tego co znajduje się w środku, jednakże postanowiłam to sprawdzić.
- Ross chodź tu, pomożesz mi.
    Wspólnie otworzyliśmy pudełko. Tak jak sądziłam znajdowała się w nim bielizna, którą mógł wybrać tylko Black.
- Gdzie jest Vic?
- Nie mam pojęcia - na górze jej nie ma.
- Cholera.
    Pobiegłam jak najszybciej do jej pokoju. Zaczęłam sprawdzać wszystkie szafki, w poszukiwaniu czegoś, co może mnie nakierować, gdzie jest moja przyjaciółka. Dopiero w szufladzie od nakastlika znalazłam dwie kartki.

    "Jak myślisz, kim powinienem zająć się najpierw? Twoją kuzynką, a może kimś z przyjaciół? Jak sądzisz, Angel? B x"

    "Mam nadzieję, że niedługo się ponownie zobaczymy i ubierzesz to co kupiłem specjalnie dla ciebie. Powinno pasować B x"

     Teraz byłam pewna, że ona chce się go raz na zawsze pozbyć. Zbiegłam jak najszybciej na dół, żeby powiedzieć o wszystkim blondynowi. Okazało się, że w salonie była już Perrie razem ze swoimi przyjaciółmi.
- Ross nie mamy czasu na rozmowy. Musimy jak najszybciej jechać w jedyne miejsce, gdzie ona będzie mogła załatwić wszystkie swoje sprawy.
- O kim wy mówicie? - Mimo, że Niall się o to zapytał, wiedział doskonale, o kogo chodzi.
- Nie mamy czasu. Ross dzwoń po 8 i 9, a ja zajmę się sprowadzeniem Luke'a i reszty.
     Ledwo skończyłam mówić, a mój najlepszy przyjaciel już dzwonił. Zrobiłam to samo, bo wiedziałam, że teraz liczy się każda minuta.
     Oby nic ci się nie stało, Vic.
______________
Wybaczcie, że tak długo rozdziału nie było, ale po prostu nie miałam weny i ochoty pisać. Ale postaram się teraz dodawać regularnie rozdziały. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze ze mną tutaj został.

4 komentarze: