piątek, 5 sierpnia 2016

piątek, 26 lutego 2016

030. Złe przeczucia, co do wieczoru



    Zadzwoniłem po osoby, które miały zająć się posprzątaniem tego miejsca. Natomiast ja z resztą pojechaliśmy do szpitala, który należał do Luke'a. Wiedziałem, że dzięki temu nie grozi nam wizyta policji.
    Na miejscu lekarze zajęli się ranami postrzałowymi Vic oraz Bragi. Całe szczęście nie były poważne. Kiedy zostali przewiezieni do sali, odetchnąłem z ulgą. Mimo wszystko byłem wdzięczny Horanowi, że załatwił za nas Blacka. Mam nadzieję, że teraz będziemy mogli żyć w spokoju.

*Vic*

    Z trudem otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Szpital. Nie znoszę takich miejsc jak to, bo przypominają mi coś, o czym chciałabym zapomnieć.
    Popatrzyłam w lewą stronę, gdzie na krześle ujrzałam śpiącego Nialla. Prawdopodobnie musi być mu niewygodnie. Chciałam poruszyć ręką, ale nie miałam siły, dlatego czekałam aż ktoś postanowi się wreszcie pojawić.
    Przez cały czas odliczałam minuty, dzięki zegarowi na ścianie. Po około piętnastu minutach usłyszałam otwierające się drzwi. Odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Nareszcie się obudziłaś – do pomieszczenia weszła jedna z lekarek pracująca w tej klinice, Kristen Jackson. – Wszyscy się o ciebie martwili, nawet teraz czekają na korytarzu.
- Naprawdę? – Trochę mnie to zdziwiło, ale mogłam się domyślić. W końcu Niall jest tutaj. – Ile będę musiała tutaj zostać?
- Około tygodnia, ale nawet po powrocie do domu będziesz musiała jak najwięcej odpoczywać.
- A co z Bragą?
- Nic mu nie jest, wystarczy na razie pytań. Musisz odpoczywać.
   Zgodziłam się z tym, co mówiła, dlatego postanowiłam ponownie pójść spać.

*Lily*

   Kiedy dowiedziałam się, że Vic się obudziła, odetchnęłam z ulgą. Byłam naprawdę wdzięczna Niallowi, że załatwił sprawę z Blackiem. Mam nadzieję, że moja przyjaciółka będzie miała takie samo zdanie.
   Niestety lekarka przekazała nam, że musimy poczekać do jutra na spotkanie z Victorią. Mam nadzieję, że Niall zajmie się moją przyjaciółką, gdy my będziemy w domu.

*Vic*

   Po tygodniu wróciłam do domu. Przez czas pobytu w klinice jedynymi osobami, które mnie odwiedziły była Lily oraz Ross. Z tego co od nich się dowiedziałam w czasie, gdy spałam przez cały czas siedział przy mnie Niall. Nie wiedziałam szczerze co o tym myśleć. Przecież on mnie nie lubi, prawa? W dodatku wolałam nie zastanawiać się, dlaczego moja kuzynka wcale się u mnie nie pojawiła.
   Pierwszy raz cieszyłam się, że jutro idę do szkoły. Mimo wszystko do końca roku mam nie brać udziału w zajęciach fizycznych. Nie rozumiem dlaczego. W domu i tak będę ćwiczyć na siłowni.
- Vic chodź na kolację!
- Idę!
   Podnosiłam się z łóżka, na którym leżałam od samego rana. Założyłam na siebie cienką bluzę, a następnie zeszłam na dół. W jadalni przy stole siedziała dwójka moich przyjaciół, którzy jak widać postanowili na mnie nawet nie zaczekać. Czyli prosto mówiąc, jedli. Usiadłam na wolnym krześle i zabrałam się za jedzenie jajecznicy. Kolację spożywaliśmy w ciszy, co było naprawdę dziwne. Po skończonym posiłku odniosłam talerz do zmywarki, a następnie wróciłam do swojej sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam się spać.
    Rano obudziła mnie Lily. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam ubrania na dzisiaj, czyli czarne szorty, biała koszulka z nadrukiem i czarne trampki.
   Nie miałam ochoty na śniadanie, dlatego zabrałam torbę i postanowiłam wcześniej pojechać do szkoły. Na terenie placówki było już kilkanaście osób w tym Perrie z przyjaciółmi. Jednak nie miałam ochoty na rozmowę z nimi, dlatego od razu udałam się do środka budynku. W międzyczasie założyłam moje słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę.
   Kilka minut przed dzwonkiem pojawił się nauczyciel. Usiadłam w ostatniej ławce i modliłam się, żeby przetrwać do końca roku szkolnego.

~Dwa tygodnie później, piątek~

   Dzisiaj dowiedziałam się, że idziemy wszyscy do klubu. Miałam złe przeczucia, co do wieczoru, ale kto by mnie słuchał.
   Wyjątkowo założyłam na siebie granatową sukienkę, czarne szpilki. Lily pomalowała mnie, bo nie miałam żadnego pomysłu.
- Każdy facet będzie twój. - Nie przejęłam się słowami przyjaciółki.
- Idziemy.
   Z szafki zabrałam swoją kopertówkę, w której miałam najpotrzebniejsze rzeczy. Postanowiłam, że to ja dzisiaj bawię się w kierowcę. Mimo wszystko nie dawno byłam w szpitalu i wolałam nie ryzykować. Z szafki zabrałam klucze do samochodu. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do auta na miejsce kierowcy.
- Czas się zabawić moje drogie! - Wykrzyczał Ross, gdy ruszyłam w stronę klubu.
_____

Nareszcie napisałam. Wybaczcie, że tyle mi zeszło, ale mimo wszystko chciałam odpocząć w czasie ferii. Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się za tydzień w sobotę. Miłego wieczoru 😁

poniedziałek, 28 grudnia 2015

029. Nie mam obecnie szans

    Po godzinie czekania, usłyszałam podjeżdżający samochód. Wiedziałam, kto to.
- Dawno się nie widzieliśmy, Vic.
- Ja jakoś nie cieszę się z tego spotkania Black. - Chciałam powiedzieć coś więcej, ale w pomieszczeniu pojawił się ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. - Nie wierzę, że jesteś z nim, Nick. - Chłopak uśmiechnął się drwiąco.
- Chyba czas, żebyśmy zostali sami, Angel. - Wiedziałam, o co mu chodziło, ale nie miałam zamiaru mu się podporządkowywać.
- Masz rację. - Nick razem z Bragą wyszli z pomieszczenia zostawiając nas samych.
    Stałam w miejscu obserwując osobę, która otworzyła mi oczy na to jaki żałosny jest ten świat. Mimo wszystko byłam wdzięczna mu za wszystko, bo dzięki temu mam wspaniałych przyjaciół. Jednak boję się, że po tym wszystkim zostawią mnie samą.
    Mężczyzna podszedł do mnie powolnym krokiem. Wiedziałam, co chce zrobić, dlatego przygotowałam nóż, który był w rękawie. Muszę tutaj zakończyć wszystko.
- Jesteś pewna tego, co chcesz zrobić?
- Jak niczego innego.
- A co z twoimi przyjaciółmi? - Nie zdekoncentrujesz mnie.
- Poradzą sobie, bo prawdopodobnie wrócili właśnie do domu i poznali prawdę. - Tego się nie spodziewał, bo zatrzymał się w miejscu.
    Wiedziałam, że to moment, w którym muszę zaatakować. Mam nadzieję, że Braga poradzi sobie z Nickiem, muszę mu zaufać. Wszystko zaczęło dziać się szybko. Udało mi się powalić Blacka, wcześniej dźgając go powyżej kolana, dzięki czemu nie mógł się utrzymać na lewej nodze. To moja szansa, jednak nim zdążyłam wyciągnąć broń, usłyszałam strzał, a później poczułam ból w przedramieniu.
- Na prawdę myślałaś, że uda ci się nas wykiwać. Pamiętaj, że doskonale cię znam.
    Nie odezwałam się słowem, bo po pierwsze bolała mnie ręka, a po drugie nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Po tym, gdy zobaczyłam, że dwójka mężczyzn wnosi związanego Bragę, wiedziałam, że nie mam obecnie szans.

*Lily*

    Byłam przerażona tym, że coś mogło się stać mojej przyjaciółce. Wiedziałam, że ona w porównaniu do Blacka będzie fair. Mimo, że miałam jechać tylko ja, Ross i wybrane przez nas grupy, dołączyła do nas Perrie z przyjaciółmi. Tłumaczyłam im, że nie wiedzą, na co stać osobę, która jest naszym przeciwnikiem, ale nie słuchali mnie.
    Gdy dotarliśmy na miejsce, omówiliśmy jeszcze raz plan. Eleanor oraz Perrie miały zostać w samochodzie, bo nie chciałam ich narażać. Wysiedliśmy z wana i każdy udał się, żeby zająć swoje pozycje. Na sygnał Rossa, zaczęła się akcja.

*Vic*

    Siedziałam ze związanymi rękami i nogami. Całe szczęście miałam możliwość oparcia się o Bragę, przez co nie było mi tak niewygodnie.
- Przepraszam Arthur. - Wyszeptałam do mężczyzny, który ryzykuje dla mnie życie, mimo że nie musi.
    Już miał mi odpowiedzieć, gdy usłyszałam na zewnątrz huk. Niestety nie wiedziałam, co się działo, gdyż zamknięto nas w jakimś pomieszczeniu. Zobaczyłam wlatujący do pomieszczenia dym. Poczułam, że moje powieki robią się coraz cięższe, co znaczyło, że to był prawdopodobnie gaz usypiający.

*Niall*

    Byłem pod wrażeniem tego, jak ludzie Rossa szybko działają. Nie zauważyłem, kiedy, a oni już byli przy wejściu do budynku rozprawiając się z każdym przeciwnikiem. Zwróciłem uwagę na to, że Lily siedzi na jakimś chłopaku i go okłada pięściami. Nie wiem skąd, ale go kojarzyłem. Jednak nie miałem czasu, żeby im się przyglądać. Wbiegłem jak najszybciej do budynku i zacząłem szukać brunetki. To było moje zadanie. Usłyszałem, że ktoś krzyczy, że ją znalazł. Udałem się w stronę, z której dochodził głos. W pomieszczeniu, w którym się znalazłem, zobaczyłem nieprzytomną dziewczynę, obok jakiegoś faceta. Kiedy podszedłem bliżej okazało się, że to Braga.
- Zajmę się Devil, wy zabierzcie jego. - Poinstruowałem dwie osoby, które znajdowały się tutaj oprócz mnie.
    Podniosłem dziewczynę i zacząłem iść z nią do wyjścia. Niedaleko niego zobaczyłem związanego faceta. Domyśliłem się, że to Black. Przypomniałem sobie, o tym, co opowiadała mi Lily o nim.

*Ross*

    Znajdowałem się przed budynkiem razem z Lily. Po tym jak odciągnąłem ją od Nicka, który był nieprzytomny, przytuliłem ją. Nie wierzyłem, że on mógł nam zrobić coś takiego. Dowiedziałem się już od jednego z ludzi, że znaleźli Vic oraz Bragę.
- Wszystko już będzie dobrze, Lils.
- Mam nadzieję, ale... - Jej wypowiedź przerwały dwa strzały dochodzące ze środka budynku. Cholera.
    Jak najszybciej pobiegłem do wejścia. Kiedy znalazłem się w środku, od razu rzucił mi się w oczy Horan, który trzymał broń, a przed nim Black leżący w kałuży krwi. Czyli to się stało.
- Wszystko dobrze? - Podszedłem do blondyna, który przypatrywał się trupowi z uśmiechem na twarzy.
- Dawno nie czułem się tak doskonale. - Nie miałem pojęcia, co to mogło znaczyć, ale wolałem nie pytać.
________

Kto się tego spodziewał? Wiem, że może wam się wydawać, że zbyt szybko zakończyłam sprawę Blacka, ale nie miałam pomysłu, co mogę z nim zrobić dalej. Powoli zbliżamy się do końca, ale mam już pomysł na drugą cześć. Miłego dnia x